Znowu ciemna noc nastała
Ledwo dzień pochmurny minął
Nadzieja szybko uleciała
Każdy głową lekko skinął
ZAGUBIONY
Podczas nagłego urwania
Świata zewnętrznego
Czas wspominania
Nadszedł konkretnego
Otoczony smutnymi myślami
Wyszedłem z pokoju
Stanąłem przed drzwiami
Lecz przez oczy w postoju...
Klamki dojrzeć nie mogłem
Szukałem jej rękami
Nogami się wspomogłem
I byłem poza drzwiami
Nagły mrok mnie otoczył
Ciemność w głowę się wdarła
Strach w me oczy wkroczył
Pod nogami ziemia się starła
Ze schodów się zsunąłem
W zimny beton pod stopami
W głąb duszy się pnąłem
Rozerwanej wciąż myślami
W czarnym nocy morzu
Żywe obrazy dostrzegłem
I martwe na przydrożu
Ciało swe dobiegłem
Widziałem radość życia
Płynącą z zabójstwa picia
I byłem jak bez pokrycia
Piłkarz nie lubiący mycia
Wszyscy się uśmiechali
Jak miłością nasączeni
Ze sobą przebywali
Uczuciem wyzwoleni
Czy ja też powstanę?
Zabraną nagle dziewczynę
W szpony swe dostanę
I ożyję choć odrobinę?
Ona jakby się oddalała
W ramionach uwodziciela
O niczym nie wiedziała
Że ma innego czciciela
Radek Ruciński, 2001, Piotrowina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz