poniedziałek, 15 lutego 2010

Modlitwa

Kiedy mrok i ciemność w pokoju mym gości,

Gdy cisza uspokaja wszystkie dzienne złości,

Nadchodzi miriada tłoczących się pytań,

Błądzących wśród wierszy natchnionych czytań.

Rozum zbyt słaby, odpowiedzi brak,

Umysł w tym świecie to ledwie wrak.

Jest niczym wstęp do książki bez końca,

W której to Bóg stronami trąca.

Jak to możliwe, że coś się nie skończy,

Czemu ta myśl w głowie się sączy?

Wszechświat bez granic? Nic nie rozumiem.

Życia przez wieczność pojąć nie umiem.

A gdyby jednak to prysło...

Cóż by mi wtedy robić przyszło?

Gdybym doszedł do ściany kosmosu,

Lub w życiu zabrakło dalszego losu...

Byłbym ciekawej tej drugiej strony,

Co jest po stracie ludzkiej korony.

Przecież NIC wyglądać jakoś musi.

Tu ziemskie pojęcia niemoc wciąż dusi.

Boję się być duszą bez żadnego końca,

Ale także stracić widok blasku słońca!

Boże...stworzyłeś człowieka, istotę rozumną,

Dając mu radość i płacz nad trumną.

Tyle w nas tchnąłeś twórczego ducha,

Mimo iż wiara w wielu tak krucha.

Mnóstwo zrozumieć było nam dane,

Lecz rzeczy głębsze są już zatkane.

Pojąć tego umysł mój nie zdoła,

Gdyż czuję jak skóra ciągle tak goła.

Zagadek odkryć nie pozwoliłeś.

Wiem, że na pewno dobrze zrobiłeś,

Ponieważ Dobro to imię Twoje,

Światło kojące ciernie moje.

Przyjmij mnie kiedyś na białym progu,

Nie pozwól poczuć Gehenny smogu.

Wyrzuć z mej drogi ciszę i zamęt,

By móc być zdolnym Twojego Amen.

Radosław Ruciński, Piotrowina, 28 października 2003, noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz