Skazuje Cię na śmierć, choć jesteś bez winy,
Wystawiam na śmiech współbraciom moim,
Daje do ręki kawałek trzciny,
Obarczam koronę grzechem swoim.
Miliony twarzy, oczu złych lawina,
I my wśród nich i nasza drwina,
Czarci róg w sercach boli i wierci,
Jeden brzmi krzyk WINIEN JEST ŚMIERCI!
W dłoniach dzierżymy gwoździe i młoty,
Chwaląc pieśniami diabelskie wzloty.
Upadł pod drzewem przyjaciel lecz wróg.
Prosi o łaskę dla nas ...nasz Bóg.
Wśród czarnej zgubionej trzody,
Niewidzialne aniołów świecące przewody,
Wpuszczają jasność owcom zbłąkanym,
Dzieciom pajęczą krwawa utkanym.
Lecz my tak dalej w swym zaciemnieniu,
Wstrętem okrytym w ludzkim natchnieniu,
Grzechami w bicze stalowe zmienione,
Szarpiemy rany w krwi zasadzone.
Pan rozciągnięty na przeznaczeniu,
Dławi się w swoim słodkim westchnieniu,
Gdy ludzkość , przecież świata pięknego...
Stoi z młotami bijąc świętego!
Pod krzyżem wbita żelazna drabina,
Na którą lud grzeszny się wspina.
Każdy z osobna tępe szpilce wbija.
Nawet po śmierci boleść nie mija.
Tak dzisiaj , jutro i w całej przyszłości,
Zbawcę krwawimy po przez swe złości.
Nie znamy dla Jego cierpień litości!
Niszcząc w sobie pojecie miłości.
Teraz już widzę w ciele Boga spoconym,
Wśród ogromu twarzy , tak zasmuconym,
Nasze oblicze stworzone z niechęci,
Słysząc głos WINNI ŚMIERCI!
Radosław Ruciński, 7 marca 2004, Lublin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz